poniedziałek, 3 stycznia 2011

Bez mojej zgody


Książkę tą przeczytałam na studiach, podbierając ją współlokatorce. Wciągnęła mnie tak bardzo, że wykorzystywałam każdą możliwą wolną chwilę żeby tylko wiedzieć co będzie dalej. Historia Anny wzruszyła mnie, wręcz wstrząsnęła mną i postawiła przede mną wiele pytań, na które trudno znaleźć odpowiedź.
Przypomniała mi się dzisiaj po tym, jak trafiłam na informacje o filmie zrealizowanym na jej podstawie. A ponieważ obecnie czytam kilka książek na raz i trochę czasu minie zanim będę mogła któraś z nich opisać, więc znalazłam swoją starą rezenzję na portalu polibuda.info i postanowiłam wykorzystać jej fragmenty.

Trzynastoletnia Anna Fitzgerald urodziła się po to, żeby jej siostra Kate mogła żyć. U Kate we wczesnym dzieciństwie wykryto rzadką odmianę ostrej białaczki. Ponieważ jej starszy brat Jessie nie wykazywał pełnej zgodności tkankowej ze swoją siostrą, rodzice zdecydowali się na sztuczne poczęcie kolejnego dziecka, które mogłoby być idealnym dawcą dla chorej. I tak Anna żyje w cieniu siostry, oddając jej swoją krew, szpik kostny i tym utrzymując ją przy życiu. Przez trzynaście lat przyjmowała swoją rolę bez sprzeciwu. I nagle przychodzi przełomowy moment - Anna podejmuje trudną decyzję i wytacza rodzicom proces, chcąc uzyskać prawo do decydowania o sobie w kwestii zabiegów medycznych. Nie chce już dłużej być dawcą dla Kate, chociaż dobrze wie, że ta decyzja to wyrok śmierci dla jej siostry.

Książka Jodi Picoult porusza bardzo trudny temat i stawia wiele pytań. Dzięki ciekawej kompozycji, przedstawiającej zarówno teraźniejsze jak i minione wydarzenia, począwszy od rozpoznania białaczki u Kate, możemy poznać przemyślenia i odczucia każdej z osób związanych z tym dramatem. Obserwujemy jak Anna przezywa cały proces, jak jest rozdarta pomiędzy swoją decyzją a uczuciami względem siostry, jak szuka swojego miejsca. Z jednej strony chce być sobą a nie dodatkiem do Kate. Z drugiej strony poczucie winy wobec siostry przytłacza ją i perspektywa wygrania procesu wcale nie jest dla niej wesołą myślą, co widać, kiedy mówi do swojego adwokata: „Tak mi się tylko wydaje, że nawet jeśli wygramy, to przegramy”. Możemy też przyjrzeć się reakcji jej rodziców: ojca, który stara się zrozumieć co kieruje jego młodszą córką i matki, którą tak pochłonęła walka o życie jednego ze swoich dzieci, że wydaje się, iż dla pozostałych nie ma już miejsca.

W opowiedzianej historii dostrzegam ostrzeżenie, jakie konsekwencje niesie za sobą ingerencja człowieka w 'kompetencje' Boga. Nawet jeśli z pozoru tej ingerencji przyświecają szlachetne intencje. Trudno ich odmówić państwu Fitzgerald: wiadomo, że w chwili gdy decydowali się na poczęcie Anny metodą in-vitro, chcieli ratować Kate. Ale tu właśnie tkwi sedno problemu - nie pragnęli kolejnego dziecka dla niego samego, tylko z innego powodu. Głowna bohaterka dobrze zdaje sobie z tego sprawę: "wszystko wskazywało na to, że gdyby Kate była zdrowa, ja pewnie dalej fruwałabym sobie w niebie czy gdzie tam, czekając na przydział ciała, w którym mam spędzić jakiś czas na ziemi. W każdym razie z całą pewnością nie trafiłabym do tej rodziny. Bo ja, w odróżnieniu od reszty wolnych mieszkańców tego świata, nie znalazłam się tutaj przez przypadek. Jeśli jednak rodzice decydują się na dziecko z konkretnego powodu, to lepiej, żeby ten powód okazał się słuszny i trwały. Bo kiedy go zabraknie, życie takiego dziecka traci wszelki sens." Rodzice Anny jeszcze przed jej narodzeniem wyznaczyli jej rolę utrzymywania przy życiu Kate. I wobec tego nigdy nie spytali swojej najmłodszej córki, czy tą rolę akceptuje. Jej zgodę uznawali za coś oczywistego.

Nie chciałabym, żeby to zabrzmiało jak surowa krytyka i potępienie ich postępowania. Mogę się tylko domyślać jak straszna może być nieuleczalna, śmiertelna choroba własnego dziecka. Potrafię zrozumieć, że człowiek próbuje w takiej sytuacji zrobić wszystko, co w jego mocy, żeby to dziecko uratować. Ale historia Kate i Anny pokazuje mi, że nie wszystko można i warto poświęcić.

2 komentarze:

  1. Książkę połknęłam w dwa wieczory. Zamówiłam więcej tytułów pani Picoult i zwykle większość jest wypożyczona ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka sławna autorka, a ja jeszcze nie czytałam ani jednej jej ksiażki. Co za wstyd :> Jak najszybciej udam się do księgarni i kupie jej książkę. Jeszcze nie wiem jaką, ale chyba nie tą, ponieważ nie podoba mi się jej fabuła. Nie mam nastroju na takie powieści. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń